Moje miłe krewne, które złożyły mi wizytę, przyjeżdżając własnym autem z Warszawy - pozostawiły m.in stertę starych magazynów, każda o wadze mniej więcej kilograma sądząc, że obdarzą mnie fascynującą lekturą... Niestety. Stać mnie było jedynie na przerzucenie iluś setek kartek - bez czytania treści. Całość przekazałam do świetlicy. Może znajdzie się jakiś czytelnik, znudzony aktualiami, by wrócić do przeszłości i wgłębiając się w podane informacje sprzed kilku laty - znależć ciekawostki warte zapamiętania. Dla mnie nie sposób było nawet utrzymanie tych ciężarów w ręce, bo po kilku minutach tak mnie mdlały, że musiałam natychmiast je odłożyć.
Pozostawiłam jeszcze tylko jeden magazyn - "Przekrój" sylwestrowy, noworoczny - wielgachny i wielce "ciężarny". Wsadziłam do reklamówki i uzupełniając ją karmą dla gołębi, telefonem komórkowym i kluczem od pokoju - wyruszyłam do naszego pięknego parczku, by na łonie natury odetchnąć świeżym powietrzem i napoić zmysły błogą ciszą. Na mojej przestrzeni życiowej, to jest mieszkania - co prawda panuje też cisza, ale jakaś inna, bardziej przypominająca śmiertelną , niż jakakolwiek inną. Zatem , pchając przed sobą nieodłącznego mego przyjaciela - chodzik, dotarłam na jakąś , otoczoną cieniem, ławkę i pogrążyłam się w czytaniu. Czytaniu? Raczej przerzucaniu stronic. Moje oczy jakoś nie napotykały na co ciekawsze tytuły, więc przerzucałam dość długo te rozdęte stronice, aż... spostrzegłam jednozwrotkową myśl, która przykuła moją uwagę.
"Kłamstwo i nienawiść najlepiej zwycięża się prawdą i miłością" - co też orzekł - pisarz, filozof i pierwszy po przemianach prezydent Czech- Vaclav Havel.
Zastanowiłam się na moment, ale przebiegając myślami doświadczenia, których doznałam - nie skojarzyłam ani jednego przypadku, by TO się stało. Owszem , dobre uczynki owocowały -rzadko - wdzięcznością, ale przynajmniej przynosiły konkretne rezultaty, które bardziej mnie satysfakcjonowały, niż obiekty nimi obdarzone. Ale zwyciężyć nienawiść - dobrem ? W jaki sposób ? Człowiek ogarnięty amokiem jest tak szczelny, jak najbardziej hermetyczne naczynie i nic do niego nie dociera. Niczego nie słyszy, nie widzi, poza własnymi rozwścieczonymi myślami i tkwi w nich - aż do wybuchu, znajdując oniemiałego "dobroczyńcę" w niemym przerażeniu.
Co najwyżej obiekt może coś wymamrotać, zaprzeczyć, ale w dalszym ciągu jest tak atakowany, że
nie znajduje sposobu, by wyłuszczyć "miłośnie" swoje racje i posługując się argumentami - uspokoić i przekonać do nich swego adwersarza. NIE, żadną prawdą, ani miłością nie da się "przekabacić" furię kogoś przekonanego, że jego kłamstwo nie jest prawdą, a złość zaprzecza dobru i jest zwyczajnym złem.
Tak się dzieje z TOTALNĄ OPOZYCJĄ wewnętrzną i kręgiem opozycji zewnętrznej. Coś tak strasznego wyczyniają , że jest obawa rebelii, przewrotu przez tych, którym demokratycznie odebrano władzę, a oni nie chcą jej oddać. W większości należy do nich lewactwo - mentalne i duchowe. Z taką zaciekłością atakuje, że widać w ich zachowaniu determinację -aż po śmierć.
Dostałam odznaczenie, które noszę i jestem dumna, ale niebawem zdejmę, bo kogo ona obchodzi, prócz mnie ? Co prawda Dorotka, warszawska krewna,obfotografowała mnie z tym odznaczeniem, wysłała nawet zdjęcia do swego brata do USA, skąd otrzymałam gratulacje i od kilkorga bardziej mi życzliwych ludzi. I na tym koniec. Oczekuję pieniężnego dodatku - może dostanę.Nawet jeśli - to niewielką kwotę, która, zapewne, mi się i tak przyda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz