środa, 31 października 2018

DORWAŁAM SIĘ DO TEGO BLOGA,...

Jutro Wszystkich Świętych. Wysłałam  forsę, jak zwykle, córce Lusi, do Wałbrzycha, która  grobem mojej Mamy się zajmuje. Sama ma kwiaciarnię (była nauczycielka na emeryturze) i ozdabia  go , kiedy wysyłam jej pieniążki.
Starałam się wylizać z dolegliwości, jakie mnie ostatnio dopadły.  Od kilku tygodni intensywnie leczyłam paskudną biegunkę, która stale nawracała, a ja czułam się coraz słabsza. O jakiejkolwiek pomocy ze strony tut. personelu nie było mowy, podobnie jak z dietą. A że wysiadła  kuchenka elektryczna - musiałam kupić nową, by cokolwiek móc sobie ugotować, podgrzać,  Przysłano mi jakąś felerną, bo ledwo postawiłam gar z wodą, dno się zapadło i zakończyła się  możliwość  samodzielnego odżywiania się.  Zatem, nie mając wyjścia - kupiłam następną. Ta miała połamaną nóżkę i kabelek, który nie sięgał żadnego gniazdka. Skleciłam braki - nóżkę choć  zupełnie inną , niż ta, której zabrakło, ale  zawsze jakaś,  utrzymująca  się na podłożu, dodałam z poprzedniej, a kabel przedłużyłam  innym -  działa  łączonymi  gumkami, żeby trzymało się kupy. I tak zmajstrowane urządzenie działa, a ja  już z  podleczonym żołądkiem -  gotuję żarło, żeby się wzmocnić i dojść do siebie.
Żeby było do pary, a ja miałabym zajęcie - wysiadła stopa tak, że nie mogłam na niej stanąć, nie mówiąc o chodzeniu,  a tymczasem musiałam dotrzeć do łazienki   wielokrotnie, z powodu  rozstroju żołądka , więc moja "marszruta" tamże wyglądała tyleż żałośnie, co śmiesznie. Kuśtykałam, podskakiwałam na jednej nodze, próbowałam podeprzeć się na szczudłach, ale to nic nie dawało, bo nogę i  tak musiałam oprzeć o podłogę, by jakoś się przesunąć.  Smarowałam kilka razy dziennie tę nożynę, aż nieco podreperowałam, ale i tak zaczęła pobolewać w innym miejscu - tyle, że  nie tak  bardzo, jak poprzednio i  już zaczynam  nieco dobrzeć, Ale, czy  coś znów nie wysiądzie ? Na pewno - tak, bo podobnie dzieje się od lat. Jak jedną chorobę nieco  złagodzę, wyskakuje inna.  Nie ma zmiłowania, ani  złagodzenia parszywej doli, jaką mi zgotował los.
   Pokłóciłam się z częścią nowo poznanych krewnych i  tych, którzy  po wielu latach do mnie się odezwali .  Na tle politycznym, bo WSZYSCY, gremialnie  krytykują PiS i wybierają do  władz samorządowych starych złodziei, sprzedawczyków, aferzystów i zdrajców ojczyzny , czyli  totalną  opozycję, Napisałam do nich , co o tym myślę i nie zamierzam do nich więcej się odzywać.  A oni - "Gaba, otwórz oczy" jak bym to ja  była ślepa , głucha i głupia, a nie oni - nie umiejący wyciągać oczywistych wniosków, z oczywistych ich działań przez lata  rządów.
Kupiony obraz św. Jerzego, zabijającego smoka  wysłałam do Piotrka (na adres Wandzi), dzięki pomocy Dominiczki, opiekunce, bo  pośredniczki, które miały mnie odwiedzić i zabrać pamiątki gromadzone przeze mnie dla nich i zabrać ten obraz - zmieniły plany podróży i wybrały  zaproszenie Michała na swoje 70-lecie.  Jeżeli dożyję, a one  zechcą  odwiedzić mnie, przy okazji -  wizyta Wandy i Doroty nastąpi wiosną.
Ania, którą wybrałam na moją spadkobierczynię, odcięła się  całkowicie i nawet nie dzwoni, a to na skutek  mojej aluzji, że taki kontakt, jaki ona mi funduje - to żaden ,  doszła do wniosku, że skoro tak to odbieram ( jak mam odbierać, jeżeli jej wizyta odbyła się ok. rok temu,a mieszkali po drodze do mego Domu i  co jakiś czas - mogła wpaść ). Początkowo  odwiedzała  mnie  w miarę często i to  razem z  córkami, a teraz - kompletna izolacja.  Niech tak będzie. Nie mam  sympatyków, a jeśli - to na zbyt krótko.  Po prostu nie umiem być fałszywa i stwarzać pozory, kiedy fakty są inne i nie takie, jak bym chciała.
Dzwoniłam do Urzędu Kombatantów, bo pisałam o przysyłanie forsy na adres Domu, ale ich nie otrzymałam. Odpowiedziano , że będą przysyłać od  listopada. Ciekawe, kiedy odkryją dodatkowe "zarobki" i zechcą wcielić do ogólnej puli moich wpływów i od nich pobierać 70% dl siebie ? Tym razem nie dam się oskubać i  podejmę z nimi walkę. To są moje pieniądze - gratyfikacje za narażanie się na restrykcje  i wszelkie  niedogodności związane  z  walką z komuną.
No,  dość tego bazgrania ....

środa, 10 października 2018

TRAFIŁAM - NAWET NIE WIEM JAK...

NAWET NIE WIEM JAK, BO  HASEŁ CO NIEMIARA: KRESOWIANKA, KOWNO, LENGYELKA.BUDAPESZT1956, GABI LENGYELKA.... 
I WIEDZ TU, KTÓRE I W JAKIM POŁĄCZENIU ZASTOSOWAĆ. WAŻNE JEDNAK, ŻE JAKOŚ MI SIĘ UDAŁO DOPAŚĆ BLOGA, WIĘC CO NIECO NAPISZĘ. 
DOSZŁAM DO WNIOSKU, ŻE POWOLI ZACZNĘ  SIĘ ZWIJAĆ, CZYLI PRZYGOTOWYWAĆ SIĘ DO WIECZNEGO SNU ,,, POD ZIEMIĄ.
NASZA PIELĘGNIARKA, KINGA  ZROBIŁA DOBRA ROBOTĘ I SPORA ILOŚĆ TOREBEK, JAKIE NAKUPOWAŁAM PRZEDE WSZYSTKIM NA PREZENTY OPYLIŁA. STRAT , JAK ZAWSZE, BO PRZECIEŻ JA NIE UMIEM Z SIEBIE WYDUSIĆ CENY, JAKĄ ZAPŁACIŁAM PRZY KUPNIE, A WIĘC POŁOWA LUB ZA DARMOCHĘ. ALE JA NIE SPRZEDAŁABYM ANI JEDNEJ. //JEDYNY WYŁOM ZROBIŁAM PRZY SPRZEDAŻY SWOJEJ KSIĄŻKI, ALE I TO NIE ZWRÓCIŁA MI SIĘ NAWET POŁOWA Z KOSZTU, JAKI PONIOSŁAM ZA WYDRUK.
ZEBRAŁO MI SIĘ NA  POZBYWANIE SIĘ RZECZY, BO WSZAK NIEBAWEM NIE BĘDĄ MI POTRZEBNE . BĘDĘSOBIE LEŻAŁA W URNIE I NIC MNIE NIE BĘDZIE OBCHODZIĆ, CHOĆ CHCIAŁABYM MIEĆ WIEŚCI TYLEŻ AKTUALNE , CO POMYŚLNE DLA MOJEJ POLSKI.  OBY ROSŁA W SIŁĘ I  POMYŚLNOŚĆ I LUDZIOM BYŁOBY LEPIEJ ŻYĆ. TEGO BYM CHCIAŁA I JEŚLI OBECNI BĘDĄ DŁUŻEJ RZĄDZIĆ JESTEM PEWNA, ŻE  ZROBIĄ WSZYSTKO , BY TO SIĘ ZIŚCIŁO.
A WIĘC ODDAŁAM NIEMAL WSZYSTKIE DONICE Z ZIELSKIEM, JAKIE MIAŁAM NA PARAPECIE , JESZCZE ZAMIERZAM POZBYĆ SIĘ JEDNEGO LUB DWÓCH,  ZROBIŁAM REMANENT W SZAFIE I SPORĄ CZĘŚĆ MAM ZAMIAR PRZEKAZAĆ JAKIEMUŚ KOMITETOWI POMOCY SPOŁECZNEJ, Z KTÓREGO PREZESEM JUŻ SIĘ DOGADAŁAM. z NASZYM KIEROWCĄ TEŻ UMÓWIŁAM SIĘ , ŻE ZAWIEZIE. DAM MU DZIESIĄTAKA, BY NIE CZUŁ SIĘ WYKORZYSTANY. WIĘCEJ NIE ZAMIERZAM, BO W KOŃCU ODDAJĘ SPORĄ CZĘŚĆ MOICH FAJNYCH CIUCHÓW I TO KOSZTUJE.
NIE WIEM, CZY URZĄD KOMBATANCKI BĘDZIE MI PRZYSYŁAŁ FORSĘ NA ADRES ZAMIESZKANIA, BO PISAŁAM DO NICH I PROSIŁAM, ALE ZA PAŹDZIERNIK PRZEKAZALI DO BANKU I NIC NIE   NAPISALI, CO ZAMIERZAJĄ Z NIMI ZROBIĆ. NAJWYŻEJ ZŁOŻĘ ZLECENIE STAŁE DO BANKU, BY PRZEKAZYWALI CO MIESIĄC  TU, DO SAMARYTANINA.
JESTEM JAKAŚ SŁABOSILNA, SERCE NAWALA I  NIE MOGĘ CHOZIĆ, BO MI BOLI NOGA  I TAK TROCHĘ JĄ WYKUROWAŁAM , BO PRZEZ KILKA DNI NIE MOGŁAM NAWET NA NIEJ STANĄĆ. PRZEZ TO NIE WYCHODZĘ DO PARCZKU, A TAK GO LUBIĘ I DOBRZE W NIM SIĘ CZUJĘ PRZEDE WSZYSTKIM PSYCHICZNIE.
CIEKAWA JESTEM, CZY DZIŚ OPEROWANO CIECIORA I JAK  TEN ZABIEG ZNIOSŁA ? MAM NADZIEJĘ, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE.

niedziela, 7 października 2018

POWRÓT PO WIELU MIESIĄCACH

Zdołałam jakoś wpaść na ten blog zupełnie przypadkowo. No, ale powinnam wchodzić bez problemów od razu po wpisaniu nazwy , nawet niepełnej. Tymczasem miotam się i niczego nie znajduję, szukając godzinami. Nie wiem czy nadal będę musiała wyszukiwać blog, by wpisać parę słów , przemyśleń, wyrzucić z siebie złość, smuteczki, rozczarowania itp. przemyślenia.
Wandzia z Dorotką nie przyjadą w tym miesiącu, jak zapowiadały, bo mają inne plany. Okazało się, że w Polsce był na jakimś zjeździe matematyków brat Dorotki, Tomek, ale nawet do mnie nie zadzwonił. Nie omieszkałam zakomunikować obu Dziewczynom swój żal i rozczarowanie. Dorotka przekazała to Tomkowi, a on  doszedł do przekonania, że powinien mnie obłaskawić i zadzwonił z USA z usprawiedliwieniami i czymś , co przypominało przeprosiny. Pogadaliśmy, mnie już przeszła złość, pośmiałam się z tego wszystkiego, bo w końcu jestem po tylu rozczarowaniach, że to jedno więcej nie ma dla mnie już znaczenia. Roztkliwiam się tylko w zderzeniu z nieoczekiwaną sympatią, dobrocią, pamięcią.  Tak je wyczekuję, że  kiedy następują nie mogę uwierzyć swemu szczęściu. Nie  banalne komplementy, bo one mnie mało obchodzą i  nic dla mnie nie znaczą.
Irena nie odzywa się i zapowiadane wysłanie książki z powrotem nie następuje. Kontaktuję się natomiast z coraz mniej przytomną Alką. Ciecior natomiast ma się poddać drugiej operacji onkologicznej. Ci lekarze - to konowały. Zamiast od razu pozbyć się zagrożonego organu - robią sobie krotochwile z człowieka ciężko chorego, eksperymentując bez  żenady i zastanowienia,Operację ma mieć 9-go paźdź.  Oby wszystko skończyło się pomyślnie.
Nakupowałam tyle prezentów, że teraz kombinuję, jak je zbyć , oczywiście ze sporą stratą, bo choć nie kupiłam ich zbyt drogo, to na rynku kosztują o wiele drożej. Kinga, pielęgniarka, a którą dość długo byłam na pieńku - przez jej nieodpowiedzialność wobec mnie, kiedy miała mi pomóc, a tego nie zrobiła - teraz do rany przyłóż. Opyliła już 4 torebki i jeszcze dwie pozostały do upłynnienia.  Pewnie nie sprzeda, ale jakoś będę musiała się z tym pogodzić. Tak samo z butami. Co rusz kupuję nowe, by nie uwierały moje zbolałe stopy i zawsze natrafiam właśnie na takie, których nie mogę nosić, bo - za wąskie , za twarde itp. Albo odsyłam przy pomocy Moniczki, socjalnej i tracę kilkanaście zł. za wysyłkę albo polegują sobie latami w moim pojemnym tapczaniku i potem je rozdaję
Na imieninową kartkę, którą wysłałam Mirce w lipcu , otrzymałam od niej podziękowanie , co mnie uradowało, ale ona, jak zwykle, tylko o sobie. ani razu nie zapytała co u mnie. No, ale dobre i to.  Tyle, że dalszych telefonów nie będzie, bo ona wyjechała  do sanatorium, a po powrocie powinna zggłosić swój powrót, a ja nie zamierzam do niej dzwonić, bo nie mam takiej wewnętrznej potrzeby.
No, ale dość się nagadałam. Idę gotować makaron, który spożyję zamiast ohydnego obiadu, jaki oczekuje mnie z kateringu. Może jeszcze trafię na ten blog, a może nie... 

AKTUALIA

NARUSZYŁAM  TYM  MASAŻEREM STOPĘ I PRZEZ KILKA DNI NIE MOGŁAM NAWET NA NIEJ STĄPNĄĆ. MAŚCI NIE POMAGAŁY, AŻ WRÓCIŁA KINGA I  ZALECIŁA MI ZIM...