12 lutego br - zmarła Zosia . Miała 103 lata. Piękny wiek. Doskonały umysł.Podupadła natychmiast na zdrowiu, kiedy nagle zjawiła się jej wnuczka z Anglii. Podżyrowała jej kredyt, po czym musiała za nią spłacać, bo uciekła od zobowiązań. Jako że stulatkowie otrzymują 3600 emerytury - to chyba sporo z jej długu spłaciła. Ale nie miała oporów, by, bez uprzedzenia wrócić. Tego już Zosia nie wytrzymała. Cała rodzina mnie zawiodła NIKT mi nie zaanonsował jej śmierci. Zrobiła to Mycha, a tak nawet nie wiedziałabym o jej śmierci. Nie omieszkam im to wypomnieć. Na pewno przyjadą na pogrzeb - wszak to rodzinna guru. Ciekawe, czy mnie o tym uprzedzą ? Nie będę miała czym ich ugościć, bo nie byłam przygotowana na odwiedziny. No, i dobrze, bo nikomu nawet do gly nie przyszło, że oto ostatnia z Dogirdówien - mieszka w tym samym mieście, co guru i wegetuje w domu starców. Nikomu. Wanda obwieściła, że może do mnie wpaść późnym wieczorem w przeddzień pogrzebu , po przyjeździe, z córką do Wrocławia pociągiem, ale ja jej podziękowałam za "szczere chęci". To Ona mi dyktuje, kiedy może ze mną się spotkać, a nie pyta, kiedy Ja mogę lub chcę się z nią zobaczyć w tej sytuacji.
Straciłam do niej całą, nagromadzoną sympatię.
U Cieciorów wszystko OK - bardzo się cieszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz