sobota, 22 czerwca 2019

MIJA CZAS...

Jakoś śmierć nie nadchodziła , więc próbowałam  się pozbierać i, z czasem , o dziwo,  zaczynałam, w żółwim tempie, ale nieco dobrzeć. Nikt mi w tym nie pomagał,  bo nie korzystałam z  rad 3 doktórek , podtrzymujących nas, niby, przy życiu, a dyżurujących  każda , po kolei,  raz na tydzień - (teraz - raz na miesiąc). Jedna z nich , stara znajoma, jeszcze za czasów  mojej zawodowej pracy na Politechnice, była zatrudniona  w szpitaliku dla szkół wyższych, gdzie często lądowałam, powalona , co rusz, jakąś  dolegliwością, z której nie  potrafiłam się wygrzebać. Nie była, ani ona, ani reszta zatrudnionych lekarzy na wyższym, niż przeciętny poziomie wiedzy medycznej  - zatem i  terapia przebiegała niezbyt sprawnie , właściwie bez efektu. I tak wędrowałam od szpitala do szpitala - naliczając tych pobytów - do kupy 25.  Przybywało mi tylko grup inwalidzkich , aż doszlusowałam do I-szej, nadanej sądownie, ale diagnozy - żadnej solidnej , prócz nadciśnienia, cukrzycy, niedoczynności tarczycy (zoperowanej w tzw. międzyczasie), a po pobycie w Holandii  w r. 1979 u Kryśki "Wiaderko" i zerwaniu ścięgna Achillesa (opis w książce "Gabriela" pod ps. Gabidow) - dodatkowe inwalidztwo , zmieniające , co rusz, swoją   niewydolność ruchową , bym zanadto nie wpadała w samozachwyt, że mam coś z głowy i... z nóg.
I tak, oto,  połykałam lata pomieszkiwania w domu starców , zaczynając rozglądać się wokół przybytku, w którym  przyszło mi żyć. 
Po roku zaproponowano nam, z p. Zosią,  przeniesienie na niższe piętro, czyli awansowanie na samodzielne mieszkanko. A więc   pokoik  ca 16 mkw. , łazienka, dość spora, balkonik. OK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

AKTUALIA

NARUSZYŁAM  TYM  MASAŻEREM STOPĘ I PRZEZ KILKA DNI NIE MOGŁAM NAWET NA NIEJ STĄPNĄĆ. MAŚCI NIE POMAGAŁY, AŻ WRÓCIŁA KINGA I  ZALECIŁA MI ZIM...