Otóż, Piotr w końcu się zjawił i przewiercił kierownicę jakimś żelastwem , co miało oznaczać, że będzie lepiej zabezpieczone, niż poprzednio, bo ono trzymało się jedynie na taśmie klejącej i po kilkunastu jazdach zostało przerwane i nie miało szans dalszej eksploatacji. Wielce rada zapłaciłam za to stówą, z czego i on i ja byliśmy usatysfakcjonowani. Tyle tylko, że aby móc z pojazdu korzystać - trzeba było znaleźć znacznie więcej wad do usunięcia i też fachowca, który by je naprawił. A z tym było o wiele gorzej. Penetrowałam cały internet w poszukiwaniu odpowiedniego serwisu, zajmującego się naprawami podobnych pojazdów - bez skutku. Aż jedna z pracownic , nie zajmujących się podobnymi przypadkami, skierowała mnie do niejakiego pana Jerzego, podając nr telefonu i zapewniając, że jeśli się zgodzi przyjąć usługę - będę z niej zadowolona. Zadzwoniłam, facet zgodził się obejrzeć skuter. Przyjechał i na wstępie orzekł, iż musi go zabrać i zrobić przegląd. Zabrał i przez dwa tygodnie trzymał mnie w niepewności, czy oby mnie nie zwodzi i co z tym skuterem wyprawia, bo za każdym razem twierdził, że jest u kogoś w naprawie. Ścięłam się z nim na początku, bo nie wywiązywał się z obietnic, nie dzwonił , kiedy zapowiadał i tak się działo w ciągu tych paru tygodni. Zachował się wobec mnie gburowato, chciał nawet zwrócić pojazd, bo nie podobało mu się , że wnoszę jakieś pretensje, kiedy on stara się go naprawić i ślęczał nad tym prawie do 12 w nocy. Odrzekłam, że nie jestem jasnowidzem i nie wiem, co on czyni, kiedy nie odzywa się , a ja nie wiem, co się dzieje z naprawą, na co wszak liczyłam.
Wreszcie postanowiłam dać temu tamę i orzekłam, że oczekuję podania ostatecznego terminu zwrotu naprawionej maszyny. Podał wczorajszy dzień, późnym wieczorem. Nadto zaznaczyłam, że nie zapłacę więcej, niż, jak ustaliliśmy: nie przekraczając 400 zł., niezależnie komu i po co dawał coś do wykonania . Przywiózł i to znacznie prędzej, niż się spodziewałam. Kiedy wyliczał i pokazywał czego dokonał - wymieniając lub naprawiając niemal wszystkie usterki, dosłownie - wybaczyłam jemu to, co powodowało moją wielodniową frustrację. Bardzo rzetelnie wykonał zadanie i, jak mniemam, nie będę miała więcej problemów z jazdą do parczku i z powrotem. A o to wszak mi chodzi.
Noga bolała niemiłosiernie. Nie mogłam na niej stanąć, ale po kilku tygodniach smarowania niezliczoną ilością mazideł - nieco zelżał i mogę nawet chodzić, co nie oznacza, że mnie przestało boleć. Tyle, że jest nadzieja na jeszcze lepszy wynik terapii. 3 września jestem zarejestrowana na fundusz do angiologa i zobaczymy , co on mi powie i zaordynuje.
Żarcie nadal ohydne, czemu daję wyraz pisząc do dyrektora kateringu i co zupełnie nie skutkuje. Nie mamy żadnej pomocy , znikąd. Kierownictwo tego domu nie jest zainteresowane przychodzeniem nam w sukurs i ulżeniem naszej doli. Więc wyładowuję złość i rozczarowania gdzie i komu się da .
Wściekam się też na zidiociałych, dosłownie, w napaści i nienawiści do obecnie rządzących i to są moje koleżanki (prócz Mirki i Cieciora) tudzież ujawnieni się krewni w Polsce i poza nią. Że też nie mają rozumu i nie widzą, jak wiele zmienili dla nas na lepsze i jak niwelują fatalne rozporządzenia swoich poprzedników, przywracając wszystko do normalności. Nie chce mi się nawet ich wymieniać, bo jest tego taka ilość, że musiałabym je wyliczać w nieskończoność.
Teraz mamy koszmarne, katastrofalne zanieczyszczenie Wisły fekaliami. Rozpadła się oczyszczalnia ścieków w Warszawie i ten kabotyn, obecny prezydent miasta, dwa dni nie robił nic, by jak bądź starać się temu zapobiec. Dopiero musiał przyjąć propozycję władzy, by tą katastrofą się zajęła. Dla mnie dupek - zwykły dupek. I takiego nieroba broni Mycha i w ogóle nie oprzytomniała i dalej popiera tych złodziei , zdrajców, aferzystów i najgorszych wrogów Polski, przeciwstawiających się każdej dobrej zmianie, jaką czyni PiS. Tyle na dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz